(1876—1948)
Talent miał ogromny, charakter trudny, a życie burzliwe. Podczas studiów w Instytucie Muzycznym, a później w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie, zrodziła się jego przyjaźń z Litwinem Mikalojusem Konstantinasem Čiurlionisem. Obaj komponowali i malowali, najchętniej – morze. Dzielili się twórczymi pomysłami. Odbyli wyprawę na Kaukaz. Zamierzali zorganizować orkiestrę i urządzić koncert własnych poematów symfonicznych. Morawskiego nudziła nauka kompozycji u Zygmunta Noskowskiego, zadawane fugi pisał za niego przyjaciel. Z chęcią natomiast uczęszczał na lekcje fortepianu do Antoniego Sygietyńskiego, barwnej postaci tamtych lat. Z malarzy fascynował go, jak Čiurlionisa, Böcklin, z pisarzy – Edgar Allan Poe, z kompozytorów – Berlioz i Richard Strauss. Studentów nie było stać na kupno partytur; Čiurlionis przepisywał je ręcznie. Pogłębiał studia w Lipsku, a słane tam (i zachowane) listy Morawskiego stanowią rzadkie świadectwa bujnej artystycznej młodości polskiego twórcy.
Morawski, zajęty nie tylko sztuką, należał do bojowych struktur Rewolucyjnej Frakcji Polskiej Partii Socjalistycznej. W listopadzie 1907 roku aresztowano go za napad na carską policję. Prawie cztery miesiące przesiedział w Cytadeli. Napisał wtedy pieśń Un grand sommeil noir do słów Paula Verlaine'a: „Snu mi czarnego mgła życie ocienia. O śpij nadziejo ma...” Skazanego na zesłanie ocalił ojciec, Arkadiusz Dąbrowa-Morawski, Powstaniec Styczniowy i Sybirak: „załatwił” zamianę wyroku na eksmisję. Syn musiał opuścić carstwo. Wybrał Paryż. Čiurlionis wrócił na Litwę. Jeździł do Rosji, mnożył dzieła malarskie i muzyczne. Dopadła go ciężka choroba psychiczna i przedwczesna śmierć. Morawskiemu nie udało się pomóc mu korespondencyjnie. Pożegnanie przyjaciela usłyszeć można w poemacie symfonicznym Nevermore/Nigdy już wg wiersza Kruk Poego: odzywają się tam posępne brzmienia, drzewce smyczków uderza o struny, dźwięczy tam-tam.
Morawski spędził w Paryżu ponad 20 lat. Dalej się kształcił – w kompozycji, malarstwie i rzeźbie. Wynajął pracownię, odwiedzać go w niej miała Isadora Duncan. W Salle Gaveau (1910) poprowadził prawykonanie swej symfonii programowej Vae victis (Biada zwyciężonym), w której przedstawiał „walkę człowieka z nieubłaganą siłą Fatum”. Inne jego dzieła grano w Monte Carlo, Angers, we Lwowie. Wysoki, postawny, z wiecznie rozczapierzoną czupryną, należał do paryskiej bohemy. Bywał na wernisażach i koncertach, w salonach i u bukinistów nad Sekwaną. Działał w Towarzystwie Artystów Polskich, uczestniczył w muzycznych wieczorach. Akompaniował śpiewaczce Stefanii Calvas-Długoszowskiej, żonie słynnego generała Wieniawy. Poznawał wpływowych rodaków i Francuzów. Zarabiał, grając w kinach i knajpach. I komponował jak szalony.
Do kraju wrócił w roku 1930. Po krótkim epizodzie w Poznaniu osiadł w Warszawie w Konserwatorium; w wyniku środowiskowych konfliktów został rektorem uczelni w chwili, gdy Karol Szymanowski przestał nim być. Odtąd dyskredytowano jego muzykę i osobę. Maja Berezowska zamieściła w poczytnym „Cyruliku Warszawskim” rysunek satyryczny (1932): Szymanowski daje koncert, a na podłodze czołga się Morawski, za nim pisarz i wysoki urzędnik Juliusz Kaden-Bandrowski oraz pedagog i chórmistrz Stanisław Kazuro; diaboliczna trójka piłuje nogi fortepianu i stołka, na którym siedzi kompozytor. Ponadto Nagrodę Państwową w 1933 roku otrzymał nie Szymanowski za IV Symfonię, a Morawski za balet Świtezianka (wystawiony przez warszawski Teatr Wielki w 1931 roku).
Rektorem był energicznym, wprowadził nowe wydziały i klasy, nawiązał międzynarodowe kontakty, ożywił studencką działalność koncertową. Wykonania jego własnych utworów odbywały się sporadycznie. Wielka symfonika o sugestywnej narracji, przeważnie mroczna, oryginalnie instrumentowana, zyskiwała niewielu zwolenników. Podczas wojny w okupowanej Warszawie nie zaprzestał nauczania i prowadził sklep tytoniowy. Nigdy nie zabiegał o publikacje swych utworów – drukiem ukazała się tylko jedna pieśń... W Powstaniu Warszawskim rękopisy pochłonął ogień: pięć oper, trzy symfonie, dwa koncerty fortepianowe i jeden skrzypcowy, sześć kwartetów smyczkowych, trio, osiem sonat, msza, oratoria, kilkadziesiąt pieśni, balet do libretta Wieniawy, czterotomowy traktat o instrumentacji i orkiestracji. Brat Włodzimierz, kształcony muzycznie, wydobył potem spod gruzów resztki nut. Z pamięci odtworzył zapis pieśni Północ. Sprowadził z Madrytu kopię partytury poematu symfonicznego Don Quichotte (wg Cervantesa), którą jego autor podarował tamtejszej Bibliotece Narodowej. Dawny student Tomasz Kiesewetter (łódzki kompozytor), z odnalezionych głosów instrumentalnych złożył w całość partyturę Nevermore.Ocalały nuty poematu Ulalume (wg Poego) i rozbudowanego, awangardowego w treści i muzyce baletu Miłość. I garść pieśni; Magnolia, do francuskiego tekstu – prawdziwie piękna. Tylko to pozostało z dorobku Morawskiego. I liczne tytuły. Same tytuły...
Ostatnie miesiące życia (1945-1947) przebył w biedzie, u rodziny w Rudzie Pabianickiej, w poczuciu utraty wszystkiego, co stworzył. Nie stać go było na wynajęcie pianina. Listy do władz z prośbą o pracę i wsparcie pozostały bez odzewu. Chorował na serce. Napisał jeszcze poruszający Kwartet smyczkowy.
Wybitny muzykolog Marcin Gmys nie szczędzi starań, by przekonać o wartości muzyki Eugeniusza Morawskiego i należnym mu miejscu w kulturze polskiej.
Opracowała: Małgorzata Komorowska