Późną jesienią 1983 roku Jerzy Maksymiuk, twórca i szef Polskiej Orkiestry Kameralnej, przyrównywanej wówczas do English Chamber Orchestra Sir Neville’a Marrinera, dostał propozycję objęcia dyrekcji artystycznej BBC Scottish Orchestra. Było to oczywiście wielkie wyróżnienie i niezwykle istotny moment dla jego dalszej kariery – przywołało jednak natychmiast pytanie: co dalej z osiemnastką wspaniałych muzyków, tworzących niezwykle wartościową formację artystyczną? Dobry los sprawił, że właśnie w owym czasie dostałem – jako szef Centrum Sztuki Studio – zapytanie od Eleanor Hope, menedżerki Sir Yehudi Menuhina, czy byłaby możliwość stworzenia w Warszawie orkiestry o charakterze mozartowsko-schubertowskim – około 40-osobowego składu, z którym Sir Yehudi mógłby nagrać serię płyt CD – otwierających wówczas nową epokę w światowej fonografii: powtórzenie wszystkich nagrań, które utrwalił wcześniej na longplayach. Srebrne miało zastąpić czarne.
W ówczesnej Polsce pomysł, by szefem orkiestry był ktoś inny niż dyrygent, leżał w dalekiej sferze abstrakcji. Ja jednak byłem najgłębiej przekonany, że najlepszym dyrektorem powstającego właśnie zespołu, wówczas jeszcze bezimiennego, będzie Franciszek Wybrańczyk – erudyta i poliglota, fenomenalny organizator, człowiek o wybitnych kompetencjach muzycznych i bardzo wysokiej etyce pracy. Przez lata całym sercem oddany Jerzemu Maksymiukowi, gotowy był, gdy nadszedł czas, do podjęcia nadzwyczajnego wysiłku nie tylko na rzecz zachowania znakomitego, już istniejącego zespołu, ale poszerzenia go o instrumenty dęte.
Nastał okres niezwykle wytężonej pracy dla nas wszystkich: zaprosiliśmy najbardziej utalentowanych muzyków z całej Polski; próby sekcyjne odbywały się równolegle we wszystkich możliwych i niemożliwych pomieszczeniach Teatru Studio – chyba tylko z wyłączeniem stolarni. Po trzech miesiącach orkiestra była gotowa. Pierwszy jej publiczny koncert, pod dyrekcją Sir Yehudi Menuhina właśnie, odbył się w Filharmonii Narodowej i spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno krytyki, jak i publiczności. Sam Sir Yehudi zachwycony był muzykami, atmosferą pracy… Odwoziliśmy go z Franciszkiem na – stare jeszcze, skromniutkie – warszawskie Okęcie; w maleńkiej salce VIP – Panie Boże wybacz, jak ona wtedy wyglądała – zapytałem: „Maestro, czy zgodzi się Pan zostać principal guest conductor tej orkiestry, którą po jej pierwszym koncercie ochrzciliśmy Sinfonią Varsovią”? Bez chwili wahania ten wielki artysta wyjął swoje piękne pióro marki Pelikan i uroczyście zobowiązał się do podjęcia tego zadania.
Tak zaczęła się historia jednej z najznakomitszych orkiestr w dziejach muzyki polskiej. Są zespołem cenionym i szanowanym przez międzynarodową krytykę i publiczność. Objechali koncertując cały świat. Zmienili muzyczne oblicze swojego miasta. Nagrali ponad 200 płyt. Pracowali z najwybitniejszymi dyrygentami: Claudiem Abbado, Charlesem Dutoit, Valerym Gergievem, Jackiem Kaspszykiem, Janem Krenzem, Witoldem Lutosławskim, Jerzym Maksymiukiem, Jerzym Semkowem – by wymienić tylko kilku. Ich dyrektorem artystycznym jest Krzysztof Penderecki. Dyrektorem muzycznym był przez szereg lat Marc Minkowski.
30 lat temu, gdy rodziła się Sinfonia Varsovia, nikt z nas nie myślał o tym zespole w takiej perspektywie czasowej. Szczęśliwie jednak po raz kolejny okazało się, że to, co wartościowe, ma niekwestionowane prawo bytu – i dziś chcę z całego serca pozdrowić muzyków, którzy znaleźli się w pierwszym składzie orkiestry i są w nim do dziś: Ewę Wasiółkę, Roberta Dąbrowskiego, Pawła Gadzinę, Grzegorza Kozłowskiego, Andrzeja Staniewicza, Pawła Szczepańskiego, Dariusza Wybrańczyka, Zbigniewa Wytrykowskiego i Włodzimierza Żurawskiego. Myślę, że możemy tu śmiało mówić o fenomenie trwania zespołu, który reprezentując niezmiennie najwyższy poziom artystyczny, stał się ważnym ambasadorem polskiej kultury. Dobre, twórcze trwanie to pielęgnacja najlepszych tradycji – a ciągłość jest walorem samym w sobie.
Gratulując Sinfonii Varsovii wszystkich dotychczasowych osiągnięć i pięknego jubileuszu, składam na ręce obecnego jej dyrektora, Janusza Marynowskiego, życzenia dalszego trwania tego fenomenu: intensywnego b y c i a formacji, której obecność na współczesnej scenie muzycznej wydaje się tyleż oczywista, co nieodzowna.
Waldemar Dąbrowski
Dyrektor naczelny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej
Fot. Mirek Pietruszyński