Henryk Izydor Rogacki
W małym domku
W poniedziałek, 17 lutego 1920 roku, w Salach Redutowych, u Osterwy (a może u Osterwy, Limanowskiego i Wandy Osterwiny), jako drugą premierę Teatru Reduta, wystawiono W małym domku Tadeusza Rittnera przygotowane pod kierunkiem Osterwy i Limanowskiego. Sztuka Rittnera należała już wówczas do klasyki dramaturgii polskiej, uważana za arcydzieło literackiego projektu teatru kameralnego, dramat analizy psychologicznej i socjologicznej zarazem. Na podkreślenie zasługuje fakt, że W małym domku to tekst równowagi teatralnej i literackiej, którego intensywność ekspresyjna jest równie mocna w teatrze, jak i w trakcie samowystarczalnej lektury[1].
W małym domku – dramat ze sfer lekarskich, przeobrażających się w elitę magistrackiego stanu urzędniczego, umieścił Rittner w „małym mieście w Galicji”, kraju jeszcze nie zmitologizowanym, ale na pewno osobliwym. Niedościgła Encyklopedia Galicyjska Czumy i Mazana definiuje np. kolej jako „urządzenie służące w Galicji głównie do regulowania zegarków wg czasu przejazdu pociągów, także środek transportu towarów i pasażerów”[2]. Kolej w dwóch tych właśnie funkcjach istnieje dojmująco w sztuce Rittnera, dziejącej się w galicyjskim wnętrzu, ale przywołującej także galicyjski pejzaż a nawet, co nieco symboliczną, galicyjską dal.
W małym domku – rzecz związana tematycznie z wątkiem wiarołomstwa, zdrady małżeńskiej, występku traktowanego z najwyższą, religijną wręcz powagą, lokuje się w charakterystycznym kontekście dramaturgii analizującej zjawisko małżeńskiej niewierności. Ów kontekst na gruncie literatury polskiej mógłby być tworzony przez: Męża i żonę Fredry, Żabusię oraz Ich czworo Zapolskiej, Złote runo Przybyszewskiego, W małym dworku Witkacego, a nawet Tango Sławomira Mrożka. Na gruncie literatury obcej zaś „pokrewnymi” W małym dworku wydają się: Teresa Raquin Zoli, Dzika kaczka Ibsena, Paryżanka Becque’a i Ojciec Strindberga.
Sztuka Rittnera – literacki projekt teatralnej prezentacji odmian ludzkiej seksualności, pojętej jako dola człowiecza, traktuje wiarołomstwo jak zbrodnię. Zbrodnię domagającą się kary. Tyle, że ta kara, wymierzona niechybnie, też jest zbrodnią. I nie zmyje jej żadne wyznanie win, ni żadna ekspiacja. Bo wszystko, nawet „samobójstwo egzystencjalne”[3], będzie banałem i stereotypem. Może dlatego mają sens rozważania o „niemożności życia”, że człowiek jest istotą nade wszystko moralną.
„(…) zatarła się granica między tragedią a komedią; – zauważał Tadeusz Boy-Żeleński w 1919 roku – życie w ujęciu scenicznym stało się kalejdoskopem, w którym, już nie jak u Szekspira, przesuwają się pomieszane tragiczne i komiczne epizody życia, ale w którym te same postacie budzą kolejno śmiech, grozę i litość, w którym ci sami ludzie są na przemian dla nas niby marionetki tekturowe, podrygujące śmiesznie na swej nitce, to znów niby bolesne ofiary rozpięte na krzyżu życia. Takie spojrzenie na wskroś nowoczesnego artysty posiada Tadeusz Rittner. (…) najczęściej Rittner obiera sobie ciasne, szare środowisko, w którym ludzie gnębią się wzajem i dręczą bez wielkości, i tłuką głową o szybę, kiedy próbują jak ptaki lecieć ku słońcu piękna”[4].
Tadeusz Rittner (1873–1921) – wybitny twórca polskiej i wiedeńskiej secesji, dramatopisarz i prozaik piszący po polsku i po niemiecku, napisał 23 dramaty (12 w dwóch językach, trzy tylko po polsku, osiem tylko po niemiecku). Za życia autora wystawiono w Wiedniu 11 jego sztuk napisanych po niemiecku.W teatrach polskich wystawiono ich 13. Spośród nich jedynie dramat W małym domku napisany został najpierw po polsku[5].
Utwór, pisany na zamówienie dyrektora Teatru Miejskiego w Krakowie Józefa Kotarbińskiego, ukończył autor na początku sierpnia 1904 roku. Premiera, pod zaniechanym później tytułem W małym domu, odbyła się 19 listopada 1904 roku. Jej bohaterami byli Władysława Ordon-Sosnowska i Józef Sosnowski – odtwórcy ról Marii i Doktora, niedawni wykonawcy partii Króla i Krasawicy w historycznej Stanisława Wyspiańskiego inscenizacji Bolesława Śmiałego. „(…) w roli Marii ujawnił się talent p. Ordonówny w całej pełni – pisał Feliks Koneczny. Rzewność, szczerość, naiwność jakaś szczególna, ból serdeczny, a przy tym jasnowidzenie istotnego przebiegu całego swego życia i zrozumienie samej siebie, cała toń uczuć, a serce proste, gołębie, oto jej Maria! Artystka rozwinęła tę postać i utworzyła grą swą coś tak poetycznego, że (…) chwila ta (…) jest jednym z najdoskonalszych popisów lirycznej gry, na jakie stać cały teatr polski. Miała artystka jakąś czarowną chwilę natchnienia (…)”[6].
Rychło po sukcesie krakowskim sztuka Rittnera znalazła się w repertuarze ówczesnej pierwszej sceny polskiej, czyli w warszawskich Rozmaitościach. Premiera, pod nowym ale jak się okaże „kanonicznym” tytułem, W małym domku była już w 3 grudnia 1904. Doktora grał Roman Żelazowski, Marię – Maria Przybyłko-Potocka. Wybitnej aktorce „zarzucano jednak, że przejaskrawiła nieco rolę odbierając przez to utworowi cechy prawdopodobieństwa”[7]. „Oba przedstawienia, krakowskie i warszawskie, wznawiano wielokrotnie; utwór wystawiły również wkrótce teatry Łodzi, Lwowa, Lublina i Poznania”[8].
23 maja 1908 roku wystawiono W małym domku w niemieckiej wersji autora pt. Das kleine Heim w Deutsches Volkstheater w Wiedniu. 27 stycznia 1909 Das kleine Heim ma swoją premierę w berlińskim Schiller-Theater. „Po tej premierze poszły przedstawienia w Dreźnie, niemieckim teatrze w Pradze, i in. ” 9 stycznia 1915 w wiedeńskiej Neue Wiener Büchne wystawili W małym domku aktorzy polscy ewakuowani w powodu wojny ze Lwowa. Marię grała Irena Trapszo, Doktora Marian Jednowski. W miesiąc później, 16 lutego 1915, grano W małym domku w Narodnim Divadle w Pradze. W rolach głównych wystąpili Edward Wojan i Ewa Vrchlicka. 7 września 1918 utwór wystawił zespół polskich aktorów w Kijowie. Najważniejsze role grali Helena Sokołowska i Marcin Bay-Rydzewski[10].
Wolno sądzić, że źródłem powodzenia tego tytułu Rittnera były ciekawe kreacje wybitnych aktorów. Najwyraźniej jednak zbliżała się pora na to, żeby W małym domku stało się materiałem sukcesu reżyserskiego.
Decyzja o wyborze sztuki Rittnera na wieczór inauguracyjny Reduty zapadła w sierpniu 1919. W małym domku „wysadziło z siodła” proponowany wcześniej na otwarcie Dom otwarty Michała Bałuckiego, oprotestowany wszakże przez magistrat. „13 postaci liczy obsada W małym domku. Pierwsze próby w Reducie zaczęto pewno w pierwszych dniach września, na pewno bez pełnej obsady, na pewno pod kierunkiem Limanowskiego, jako wstępne czytanie tekstu przy stole. Osterwa tylko „wpada” na te próby, zajęty sprawami organizacyjnymi (…)” [11]. W październiku Osterwa zanotował: „Opatrzność zesłała Żeromskiego, który nam złożył swój utwór Ponad śnieg. Uważaliśmy to za zrządzenie Opatrzności. To, że on zgłasza się do nas”[12]. W ten sposób Żeromski „wysadził z siodła” Rittnera. Redutę otworzy Ponad śnieg bielszym się stanę Żeromskiego, ale prób W małym domku nie przerwano. Potrwają ponad pół roku. Próby dwóch reżyserów z dwiema obsadami.
Etap pracy wydaje się doświadczeniem istotniejszym od etapu dzieła. Czemu miało to służyć? Po co? Na co? Odpowiadał Juliusz Osterwa: „Przystąpiliśmy do prób Małego domku (…). Właściwym powodem wyboru (…) był pierwotny plan naszej pracy. Polegał on na tym, że pierwsze dni lata poświęcaliśmy realizmowi dla wyrobienia się aktorskiego. Bo właśnie w realizmie jest najłatwiej zorientować się, czy aktor służy tej zasadzie, że ma przeżywać, czy też kłamie i udaje. (…) Przeżywanie polega na tym, że aktor nie śmie udawać w chwili, w której jakąś postać tworzy. Ma sobie urobić pewną rzeczywistość, którą tu przeżywa. To jest jego przeznaczenie. (…) Przyszła kolej na Mały domek. Tu dotknęliśmy spraw kontaktów. Samo wypracowanie roli nie wystarcza. Gra, mimo doskonałej pracy jednego aktora, wyjdzie fatalnie, jeżeli inni będą grali mniej dobrze niż jeden. Dopiero wtedy można mówić o „wykonaniu sztuki, jeżeli jest pewna równa linia w wykonaniu wszystkich członków zespołu. W ten sposób dochodzi się do tego, co nazywa się tonem w sztuce. My do tego dochodziliśmy dopiero przez liczne próby. (…) Wtedy też dotknęliśmy problemu dublowania ról. W ten sposób chcieliśmy zwalczyć niezdrowe ambicje w teatrze”[13].
Dodajmy, że „pracę nad rolą rozpoczynano od interpretacji strony moralnej kreowanej postaci – tak, aby aktor, przyswoiwszy sobie racje jej postępowania mógł odnaleźć w niej siebie i nasycić prawdą swe działanie sceniczne. (…) Osobiste zaangażowanie uczuciowe wobec roli ułatwiało następnie osiągnięcie kontaktu z partnerem oraz z otaczającymi przedmiotami (rzecz pierwszorzędnej wagi!); tą drogą nawiązywała się z kolei nić porozumienia z widzem, który, choć z założenia niedostrzegalny dla aktora, czuł się siłą wewnętrznej prawdy promieniującej ze sceny wciągnięty w samo serce akcji. (…) Wprowadzenie zasad nowoczesnej reżyserii – jak próby analityczne, system dwuobsadowy, brak suflera, tzw. „krytyka wewnętrzna” przedstawienia – umożliwiało maksymalny udział wszystkich zainteresowanych w przygotowaniu spektaklu i ciągłym doskonaleniu jego postaci. (…) Nowością wprowadzoną przez Redutę były również specjalne próby poświęcone zżyciu się aktorów z dekoracjami i rekwizytami; kontakt z publicznością ułatwiło im zniesienie rampy”[14]. Przypomnijmy jednak za Osterwą: „Powiedzieliśmy sobie, że nie gramy dla publiczności, a jedynie czynimy to wobec publiczności”[15].
Rittnerowski „dramat sumienia”[16] – tego pojęcia ze słownika kategorii moralnych, istniejącego dojmująco w sytuacjach międzyludzkich jako COŚ przed czym niepodobna skryć się czy uciec, dramat usiłujący wyrazić sprzeczności świata i życia w sposób symboliczny, nie jednoznacznie, ale w dialogu z wyimaginowanym autorytetem moralnym (któremu zawsze u Rittnera na imię Wanda)[17] – właśnie wobec publiczności a nie dla niej, odegrała w wieczór drugiej premiery otwarcia Reduty, tzw. pierwsza obsada rekordowo długo przygotowywanej sztuki.
Doktora – chirurga z powołania, społecznika, filantropa i chorążego postępu, ale i medyka wykolejeńca, tkniętego demonizmem spelunek naukowej nekromancji, urzeczonego magią swej profesji – grał Jan Kochanowicz – „szczupły, wykwintny pan o rozumnym spojrzeniu i trochę jakby ironicznym uśmiechu”. Ten nieomal plakatowy inteligent potrafił tworzyć ludzi prawdziwych, nawet gdy bywali nieprawdopodobni. W jego grze uwidaczniała się chyba kategoria „dystansu”, zwłaszcza w świadomie maskaradowych sposobach bycia na scenie.
Jego wiarołomną żonę grała Maria Dulębianka, artystka o „profilu kamei”, mistrzyni niedopowiedzianego półtonu, łącząca realizm z poetycznością, tworząca postacie tak skupione na swoim pejzażu wewnętrznym, że jakby nieobecne w scenicznej realności. W Małym domku zrobiła arcyrolę, najważniejszy czynnik konstytutywny legendy tego przedstawienia. Jej kulminantą była ostatnia kwestia postaci: „Dlaczego mię… wzią…łeś… Dla…cze…go mię… wziąłeś…” Rozpaczliwe pytania retoryczne, które kierowała do swego zabójcy. Jeszcze wiele lat po redutowej premierze, Władysław Zawistowski widział Marię Dulębiankę jasno i w zachwyceniu. „Maria Rittnera z Małego domku jest jednym z najpoważniejszych okazów kobiecej podświadomości. Rozkwitnięcie jej miłości posiada charakter nieomal przyrodniczy, mamy przez cały czas trwania tego uczucia wrażenie, jak gdyby to nie człowiek, ale kwiat nagle obudził się do słońca i pokrył barwami w zupełnej nieświadomości zachodzącego procesu. (…) P. Dulębianka grała tę rolę właśnie tak, jakby jej bohaterka przyszła na świat, żyła i umarła w mgle sennej i słodkiej, a gdy porwało ją słońce do miłości, nie tylko nie wyzwoliło jej, ale pogrążyło w gorączkowym podnieceniu i nieprzytomności. Wśród ludzi patrzących z nadmierną ciekawością na swych bliźnich, Maria przeżywała swą miłość w halucynacjach śmiechu, a gdy wystrzał rewolwerowy położył kres jej życiu, to i wówczas nie wyrwał jej z nieprzytomności – umarła we śnie, jak we śnie żyła i kochała”[18].
Inżyniera Jurkiewicza, uwodziciela pani doktorowej, który w młodej matce dwojga dzieci obudził kobietę, zagrał Antoni Różycki. Aktor z teatralnego plemienia amantów, pierwszych kochanków i lwów salonowych. Mężczyzna wytworny, o czarującym spojrzeniu i upajającym, narkotycznym głosie. Artysta dysponował ponoć barytonem tzw. „mahoniowym”. Józef Poremba – legendarny idealista i ideowiec, redutowiec „najwierniejszy z wiernych i najpracowitszy z chętnych”, grał „smętnego ideowca” Sielskiego, zmuszonego przez kobietę do odnalezienia wspólnego ich szczęścia. Tę kobietę (Wandę – siostrę Doktora), już to zagadkową, już to „prostą jak wszystkie” prezentowała Wanda Osterwina. Przypominała, uczynione kreską, filigranowe dzieło sztuki. Jej wielkie oczy wyrażały jakby ciągłe zdziwienie, a jej uśmiech zdradzał domieszkę goryczy. Sugestywność aktorstwa Osterwiny – istoty z rodu „niecierpliwych” – zdawała się wynikać ze struktury jej osobowości, nie z arkanów rzemiosła. Ten „dobry duch Reduty” wywierał „subtelnie dobroczynny wpływ na zespół”.
Jako Sędzia – figura rodzajowa, ale i rezoner-aforysta wypowiadający najważniejsze kwestie sztuki Rittnera, wystąpił Władysław Jamiński. Przez dziesięciolecia był cenionym śpiewakiem i piosenkarzem, tenorem operetkowym i operowym, dopiero po wielkiej wojnie zaczął występować jako aktor dramatyczny. Redutowcem, takim z pasją i przekonaniem, został jako człowiek przeszło sześćdziesięcioletni. Cenił go Osterwa i doceniała krytyka. Grał nawet Koguta w redutowym Czupurku[19]. Grająca Sędzinę Zofia Jakubowska zrobiła z tej postaci, jeśli wierzyć Małkowskiej, figurę wypisz, wymaluj z komedii Michała Bałuckiego. Za to młodziutka Stanisława Perzanowska jako służąca Kasia – była integralną cząstką prowincjonalnego, ludzkiego mikrokosmosu, rzeczniczką, myślą i głosem opinii partykularnego galicyjskiego miasteczka, w którym właśnie zaczęła się budowa mostu wiszącego, a więc jak na Małopolskę, cudu techniki.
2 marca 1920 roku odbyła się premiera drugiej obsady redutowego W małym domku. Z Heleną Rolandową w roli Marii po Dulębiance, z Zygmuntem Chmielewskim po Kochanowiczu (Doktor) i Feliksem Norskim po Różyckim (Jurkiewicz)[20]. Obie obsady grały W małym domku bez podwyższenia, akcja rozgrywała się na jednym poziomie z widownią. O dwa kroki od widza działali aktorzy. Uzyskano efekt wywołujący wrażenie prawdziwego życia na scenie.
„Pracowicie przygotowane, realistyczne przedstawienie – stwierdzał Zbigniew Raszewski – było jednym z najciekawszych osiągnięć Reduty, a jednocześnie najciekawszym chyba przedstawieniem w scenicznych dziejach tego utworu. Wznawiane wiele razy w Warszawie i w czasie objazdów, osiągnęło do roku 1927 ponad dwieście powtórzeń”[21].
Warto jednak odnotować i to, że W małym dworku Stanisława Ignacego Witkiewicza (ukończone w styczniu 1921) prawdopodobnie zawiera parodię Rittnera i jego inscenizacji w Reducie”[22].
[1]Por. Lesław Eustachiewicz, Typologia dramatu Młodej Polski na tle porównawczym, w: Z problemów literatury polskiej XX wieku, t. I, Warszawa 1965, s. 372, 376
[2]Mieczysław Czuma, Leszek Mazan, Austriackie gadanie czyli Encyklopedia Galicyjska, Kraków 1998, s. 215.
[3]Por. Stefan Chwin, Samobójstwo i „grzech istnienia”, Gdańsk /bdw/.
[4]Tadeusz Żeleński (Boy), Pisma, t. XIX, Warszawa 1963, s. 110.
[5]Hanna Baltyn-Karpińska, Iskier leksykon dramatu, Warszawa 2008, s. 228.
[6]Feliks Koneczny, Teatr krakowski, Kraków 1994, s. 334.
[7]Zbigniew Raszewski, Wstęp, do: T. Rittner, W małym domku, Wrocław 1954, s. LXXII.
[8]Ibidem.
[9]Zbigniew Raszewski, T. Rittner, Głupi Jakub. Wilki w nocy, Wrocław 1956, s. VIII.
[10]Por. przypis nr 7, s. LXVIII.
[11]Józef Szczublewski, Żywot Osterwy, Warszawa 1971, s. 139.
[12]Przeciw konwencjom. Antologia tekstów o teatrze polskim i obcym pod redakcją Marty Fik, Warszawa 1994, s. 56.
[13]Ibidem, s. 56–57.
[14]Polska myśl teatralna i filmowa, Warszawa 1971, s. 474.
[15]Por. przypis nr 12, s. 55–56.
[16]Artur Hutnikiewicz, Młoda Polska, Warszawa 1994, s. 226.
[17]Zbigniew Raszewski, Tadeusz Rittner, w: Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku. Literatura okresu Młodej Polski, t. II, Warszawa 1967, s. 331.
[18]Władysław Zawistowski, Teatr warszawski między wojnami, Warszawa 1971, s. 339–340.
[19]Charakterystyka obsady W małym domku oparta o hasła osobowe zamieszczone w: Słownik biograficzny teatru polskiego, t. I, Warszawa 1973, t. II, Warszawa 1994.
[20]Józef Szczublewski, op. cit., s. 154.
[21]Por. przypis nr 7, s. LXXIV.
[22]Por. przypis nr 17, s. 340.