A oto jak sam choreograf anonsuje swój nowy balet, którego prapremierę zapowiadamy na 18 czerwca, a w ślad za nią pierwszą serię przedstawień kończących trwający obecnie sezon artystyczny w
naszym teatrze:
„Mój balet to opowieść o Prometeuszu, mitycznym tytanie, który wykradł bogom ogień, obdarzając ludzkość nie tylko ciepłem i możliwością przygotowywania pożywienia, lecz także zdolnością do dynamicznego rozwoju cywilizacyjnego. W tym kontekście ogień staje się symbolem zarówno potęgi, jak i postępu, który prowadzi nas ku wyżynom cywilizacji. Lecz ogień ma także swoją mroczną stronę, uosabiając destrukcję natury oraz niepohamowany rozwój, który nieuchronnie wiedzie nas ku zagładzie. Ta dwojaka natura ognia – jako siły tworzenia i niszczenia – ujawnia się np. w potężnych, nieokiełznanych pożarach, które każdego roku nawiedzają naszą planetę, stanowiąc wymowny skutek niezrównoważonego rozwoju.
Z drugiej strony, ta opowieść podejmuje także temat kary. Zeus, najwyższy z bogów, postanowił ukarać Prometeusza za jego świętokradztwo i bunt przeciw boskiej władzy absolutnej, przykuwając go do skały i skazując na wieczne cierpienie – każdego dnia orzeł wyjadał mu wątrobę, która nocą odrastała, by następnego ranka tortura mogła zacząć się od nowa. Ta bezustanna męka jest symbolem wiecznego poświęcenia jednostki dla dobra ogółu.
Mściwy Zeus nie poprzestał wyłącznie na ukaraniu samego Prometeusza. Postanowił zemścić się również na ludzkości za przyjęcie skradzionego ognia. W tym celu polecił podopiecznym bogom stworzenie Pandory, kobiety o nadzwyczajnej urodzie i cnotach, obdarzonej inteligencją, muzykalnością i gracją. Epimeteusz, brat Prometeusza, zakochał się w niej bezgranicznie i postanowił poślubić. Podstępny Zeus ofiarował jej jednak przed ślubem tajemniczy posag zamknięty w szkatule, znanej dziś jako „Puszka Pandory”, ale z surowym zakazem jej otwierania. Tymczasem Pandora, ulegając nieodpartej ciekawości, uchyliła wieko, wypuszczając na świat wszystkie plagi: choroby, wojny, nienawiść, zarazy, pandemie, powodzie, ulewy i niszczycielskie pożary, które na zawsze miały nękać ludzkość. Przerażona swoim czynem, szybko zamknęła szkatułę, szczęśliwie zatrzymując na samym dnie iskierkę nadziei, którą do dziś nosimy w sobie wierząc, że nie wszystko jest stracone. Ta nadzieja, krucha lecz trwała, ma moc zarówno nas zwodzić, jak i ocalić.
Takie jest sedno mojego Prometeusza. Oczywiście balet będzie dotykał wszystkich tych tematów w sposób symboliczny i metaforyczny, posługując się abstrakcyjnym językiem tańca. Nie będzie więc dosłowną opowieścią, ale raczej baletem poetyckim, który umożliwia widzowi dużą swobodę osobistych emocji i interpretacji”.
Zdjęcia z prób: Ewa Krasucka