Przeżyła całe swoje baletowe pokolenie. Miała 93 lata. Osamotniona przez zmarłego niedawno męża, poważnie schorowana, odeszła 28 kwietnia, w wigilię Międzynarodowego Dnia Tańca – święta baletu, któremu poświęciła swe życie bez reszty.
Przebieg kariery artystycznej Teresy Kujawy, jej pojmowanie sztuki baletowej jako teatru tańca i cała twórczość choreograficzna były na naszym gruncie ostatnim ogniwem między tradycją przedwojennego baletu w duchu wielkiej reformy twórców Diagilewa, a dynamicznym rozkwitem techniki tańca i myśli choreograficznej, jaki eksplodował w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku. Przeżyła ten czas w sposób typowy dla całego powojennego pokolenia artystów polskiego baletu – w trudzie pospiesznej nauki i praktycznego doskonalenia zawodu na scenie w warunkach kompletnej dewastacji tej sztuki w Polsce w następstwie wojny i okupacji, a później w dobie izolacji i socrealizmu. Była symbolem tamtych lat i pozostanie dla nas Legendą…
Urodzona w Bydgoszczy, z tańcem artystycznym zetknęła się dopiero po wojnie w toruńskiej szkole Zofii Pflanz-Dróbeckiej – byłej tancerki Baletów Rosyjskich Diagilewa, żony jego sekretarza i impresaria Stanisława Dróbeckiego. Już w rok później praktykowała w tańcach zespołowych na scenie Opery Poznańskiej. Jako profesjonalistka debiutowała jednak w 1947 roku w Operze Wrocławskiej, lecz po dwóch latach powróciła do Poznania. Występowała tam, z krótką przerwą, aż do 1970 roku, tańcząc i kreując wiele ról w choreografiach czołowych naszych baletmistrzów tamtych lat: Leona Wójcikowskiego, Feliksa Parnella, Stanisława Miszczyka, aż po Conrada Drzewieckiego. Była przede wszystkim świetną solistką charakterystyczną, szczególnie cenioną w tańcach o hiszpańskiej ornamentyce ruchowej. Jak twierdziła, tę znajomość tańca hiszpańskiego wykształcił w niej jako pedagog Leon Wójcikowski, także były solista zespołu Diagilewa.
Ważnym okresem jej kariery tanecznej były lata 1958-1960, kiedy to – obok ówczesnego męża, Conrada Drzewieckiego – została pierwszą polską artystką baletu, której udało się przekroczyć „żelazną kurtynę” i pracować jakiś czas w Paryżu. Dwa sezony w zespole Théâtre d’Art du Ballet oraz dodatkowe zajęcia w rozmaitych paryskich studiach tańca miały decydujący wpływ na jej rozwój artystyczny i dalszą twórczość. To tam także zadebiutowała jako choreograf. Po powrocie do Poznania coraz mniej już tańczyła, zdobywając na różnych scenach praktykę choreograficzną.
Przełomem w jej nowej karierze okazał się jednak rok 1972, kiedy na zaproszenie dyrektora Sławomira Pietrasa przejechała do Opery Wrocławskiej, by wystawić Spartakusa Arama Chaczaturiana w obecności samego kompozytora. Spektakl był wyjątkowy – klarowny przebieg narracji, wyrazisty język taneczny i wyjątkowy pietyzm reżyserski odkryły Teresę Kujawę jako rasowego choreografa. Po tym sukcesie nastąpiła cała seria jej nowych realizacji na różnych scenach, zwłaszcza tych prowadzonych w różnych latach przez dyrektora Pietrasa. Były wśród nich oryginalne ujęcia choreograficzne znanych tytułów, jak Coppelia, Jezioro łabędzie, Dziadek do orzechów, Kopciuszek czy Pan Twardowski. Jednak tym, czym przeszła do historii naszego baletu, okazały się jej prace autorskie – w tym wiele inspirowanych muzyką polską: Bacewiczówny, Łuciuka, Karłowicza, Kilara, Paderewskiego, Różyckiego, Serockiego, Szymanowskiego, Twardowskiego.
Szczególne miejsce w całym tym dorobku zajęły, powtarzane na kilku scenach, dwa jej balety o tematyce kobiecej. Pierwszy to Czar miłości Manuela de Falli, zwany przez nią także Yermą, bo ze zmienionym librettem według dramatu Garcii Lorki (Wrocław, Łódź, Warszawa). Drugim była Medea według znanego mitu i z muzyką Juliusza Łuciuka (Poznań, Wrocław, Łódź). Oba one, przedstawione jako wyraziste dramaty choreograficzne, w których choreografka głęboko wniknęła w psychikę kobiet: bezpłodnej w Yermie i oszalałej z zazdrości w Medei, na długo pozostaną w naszej pamięci. Niektórzy uznają ją za pierwszą feministkę w balecie polskim.
W latach 1982-1989 Teresa Kujawa była również głównym choreografem naszego Teatru Wielkiego, sprowadzona tu przez dyrektora Roberta Satanowskiego, z którym owocnie współpracowała wcześniej we Wrocławiu. Zrealizowała wtedy na naszej scenie m.in. wieczór Szymanowskiego z Mandragorą, Mitami i Harnasiami, wieczór hiszpański z baletami Yerma i Goya oraz własną wersję Pana Twardowskiego.
Zasłynęła też jako znakomity pedagog tańca charakterystycznego. Wykładała go w poznańskiej i warszawskiej szkole baletowej, a w 1963 roku także gościnnie w moskiewskiej Akademii Choreograficznej. Miała niezliczonych uczniów, zawsze wspominających ją z uznaniem. W tancerzach, z którymi potem pracowała ceniła przede wszystkim partnerstwo i osobowości, a wśród solistów, których najchętniej obsadzała w swoich baletach byli m.in. Anna Staszak i Emil Wesołowski w Poznaniu i Warszawie, Ewa Wycichowska, Liliana Kowalska i Kazimierz Wrzosek w Łodzi, Maria Kijak, Beata Starczewska i Wiesław Kościelak we Wrocławiu, a wszędzie Franciszek Knapik – jej wieloletni partner życiowy.
Prywatnie była osobą ciepłą i dowcipną, gościnną i towarzyską, uroczą rozmówczynią – oryginalną w poglądach, często bezkompromisową, ale zdystansowaną, pogodną i tolerancyjną. Wzbudzała respekt i sympatię. W latach aktywności jej wrocławski dom tętnił życiem, zwłaszcza po jej kolejnych wrocławskich premierach, które wzbudzały duże zainteresowanie i gromadziły na widowni przyjaciół z całej Polski.
Pracowała z pasją w teatrach całej Polski: operowych, operetkowych i dramatycznych, ale zawsze wracała do Wrocławia, gdzie spędziła prawie 50 lat życia. Dlatego Opera Wrocławska stała się jej prawdziwym domem artystycznym. W ostatnich latach była poważnie schorowana, a postępujące kłopoty z poruszaniem się, przy doskonałej sprawności intelektualnej, okazały się dla niej szczególnie dotkliwe. Jeszcze w 2017 roku obchodziła uroczyście swoje 90. urodziny na scenie Opery Wrocławskiej. Gasła powoli, od kiedy w styczniu 2020 roku zmarł nagle jej ukochany mąż i troskliwy opiekun Franciszek Knapik. Serdeczną opieką otoczyli ją wówczas najwierniejsi przyjaciele: dyrektor Sławomir Pietras oraz tancerze Maria Kijak i Mirosława Pach. Zmarła we wrocławskim szpitalu na kilka godzin przed zaplanowanym na ten dzień poważnym zabiegu operacyjnym. Pozostawiła po sobie żal i wdzięczność.
Paweł Chynowski
fot. Zofia Nasierowska