12 marca w dolnym foyer Teatru Wielkiego - Opery Narodowej odsłonięte zostało popiersie wielkiej postaci polskiej sceny operowej - Janiny Korolewicz-Waydowej. W uroczystości uczestniczyli: autorka rzeźby - Barbara Falender, dyrektor TW-ON Waldemar Dąbrowski i wielu innych znamienitych gości. Wydarzenie uświetnił występ adeptów Programu Kształcenia Młodych Talentów - Akademii Operowej - Teony Toduy, Natalii Pawlaszek i Pawła Horodyskiego.
Gdy ponad 30 lat temu z inicjatywy Waldemara Dąbrowskiego Teatr Studio zamieniony został w „luksusową willę” Il Comendante Gabriele’a D’Annunzio – na potrzeby spektaklu Tamara – nazwisko Łempicka stanowiło zagadkę dla większości polskiego społeczeństwa. Znakomita polska malarka, której dzieła uznane na całym świecie do dziś biją rekordy w domach aukcyjnych, paradoksalnie nie istniała w świadomości swoich rodaków. Głośna premiera legendarnego i bezprecedensowego przedsięwzięcia artystycznego, jakim było wyprodukowane przez Dąbrowskiego wystawienie, odmieniło ten stan rzeczy i dziś polskie muzea szczycą się posiadaniem w swoich zbiorach prac znakomitej malarki, a słynne portrety i akty o kubicznych formach z epoki art. deco stały się rozpoznawalne nawet dla tych, którzy sztuką nie interesują się wcale.
Łempickiej – naszemu skarbowi narodowemu, obok znakomitych postaci kobiecych m.in. ze świata sztuki, nauki, sportu, takich jak: Maria Skłodowska-Curie, Michalina Wisłocka, Pola Negri czy Halina Konopacka – przyznano wreszcie zaszczytne miejsce w panteonie Wielkich Polek. Nadal jednak w świadomości współczesnych Polaków brakuje wiedzy na temat jednej z tych, która również powinna się tu znaleźć – Janiny Korolewicz-Waydowej. Artystki, którą pokochała Warszawa czasów zaborów, Królestwa Polskiego, a następnie czasów I i II wojny światowej, o międzywojniu nie wspominając. Pokochał ją też świat, gdzie niemal na wszystkich scenach operowych w ciągu swojej ponad 30-letniej kariery primadonny wyśpiewała swym zachwycającym sopranem prawie 70 partii operowych. Jednak nie tylko talent i uroda stanowiły o wielkości tej niezwykłej postaci. Korolewicz-Waydowa odznaczała się bowiem wielkim sercem, wyjątkowym poczuciem przynależności narodowej, patriotyzmem oraz niezwykłą odpowiedzialnością za losy warszawskiej sceny operowej. W poczet zasług tej wyjątkowej artystki należy wpisać bowiem nie tylko jej osiągnięcia artystyczne, wieloletnią działalność społeczną i humanitarną, ale również dwukrotne podźwignięcie z kryzysu i upadku Opery Warszawskiej, znanej dziś jako Teatr Wielki – Opera Narodowa.
Jadwiga Korolewicz-Waydowa już jako piętnastolatka przyjęta została do konserwatorium lwowskiego, otrzymując stypendium Marceliny Sembrich-Kochańskiej. Ze względu na wyjątkowe warunki głosowe prof. Walery Wysocki, skierował ją na repertuar koloraturowy, szybko więc zaczęła wykonywać karkołomne arie m.in. z Cyrulika sewilskiego, Rigoletta, Dinory i cały szereg pieśni.
W latach nauki zadebiutowała w roli Hanny w Strasznym dworze Moniuszki pod batutą Henryka Jareckiego. Niedługo po tym otrzymała wielką tytułową rolę w operze Marta Flotowa. Konserwatorium ukończyła z najwyższym odznaczeniem, mając już w repertuarze siedem partii operowych, w tym Małgorzatę w Fauście i Violettę w Traviacie, której wykonanie było jej młodzieńczym marzeniem.
W 1894 roku wraz z zespołem Opery Lwowskiej, wyjechała do Krakowa obejmując pierwsze w życiu stanowisko primadonny i tym samym rozpoczynając swój pierwszy sezon artystyczny. Jej pierwszą partią w teatrze J. Słowackiego była Lunatyczka Belliniego u boku Aleksandra Myszugi, Juliana Jeromina i Amalii Kasprowiczowej.
Do Warszawy przybyła wraz z matką w 1898 roku. W krótkim czasie stała się ulubienicą tutejszej publiczności. Wówczas za namową ks. Stanisława Wesołowskiego zaczęła również koncertować charytatywnie, by uzyskać fundusze na tajne nauczanie języka polskiego.
Jako 18-latka trafiła na scenę Opery Warszawskiej, gdzie zaśpiewała z największymi. M.in. z Mattią Battistinim (w Don Giovannim Mozarta oraz Demonie Rubensteina), Franceskiem Marconim (w Rigoletcie Verdiego) i Enrikiem Carusem, u boku którego wystąpiła w partii Gildy w Rigoletcie oraz Małgorzaty w Fauście.
Za pierwsze zarobione w stolicy pieniądze ufundowała stypendium swojego imienia dla Konserwatorium Lwowskiego, spłacając tym samym dług wdzięczności wobec uczelni. Było to jej marzenie z okresu gdy miała 15 lat, zrealizowała je zaledwie 4 lata później.
Podczas drugiego sezonu artystycznego w Warszawie intensywnie uczyła się nowych ról. Z czasem zaprzestała wykonywania partii koloraturowych na rzecz repertuaru lirycznego. Śpiewała wówczas m.in. partię Elsy w Lohengrinie, Tatiany w Onieginie, Anieli w Mazepie, Mimi w Cyganerii oraz Desdemony w Otellu.
W 1900 roku zaangażowana przez dyr. Tadeusza Pawlikowskiego w Teatrze Miejskim we Lwowie po raz pierwszy wykonała tytułową partię Halki w spektaklu reżyserii Ludwika Solskiego. Wszystkie najpiękniejsze jubileuszowe wydarzenia związane z tym tytułem na stałe wpisały się w życie artystki: w 1900 roku bowiem zaśpiewała w 500 wystawieniu tej opery, w latach 1917-18 w okresie swojej pierwszej dyrekcji w stołecznej Operze wystawiła i wyśpiewała 600-ną Halkę, a w czasie drugiej kadencji na tym stanowisku, w roku 1935 odbyła się wielka, niezapomniana wzruszająca uroczystość tysięcznego przedstawienia Halki na scenie warszawskiej.
W ostatnim warszawskim sezonie, jeszcze za czasów dyrekcji Władysława Floriańskiego, na scenie Opery Warszawskiej artystka zaśpiewała 105 spektakli. Prasa muzyczna podziwiała jej niezwykłą wytrzymałość głosu, zważywszy na ogromną ilość wykonywanych dodatkowo koncertów, z których wpływy przeznaczane były na cele charytatywne.
Z warszawską publicznością Janina Korolewicz pożegnała się po raz pierwszy w 1902 roku, występując w Manru Paderewskiego. Dzień później na krakowskim Wawelu, w Złotej Kaplicy Zygmuntowskiej poślubiła Władysława Waydę.
Już jako mężatka śpiewała na scenach operowych w Berlinie, Madrycie, Lizbonie i Bukareszcie. Wystąpiła również w Londynie, Odessie, Kijowie, Petersburgu, Wenecji, Sofii i Charkowie, gdzie ze znakomitym barytonem Tittą Ruffem zachwyciła rosyjską publiczność Trubadurem Verdiego. W carskiej Rosji, jako pierwsza wykonała swoją ukochaną partię Halki w języku ojczystym, stając się tym samym dla zgromadzonej na widowni polskiej publiczności symbolem narodowym.
W sezonie 1910/11 występowała za oceanem. Przede wszystkim w Chicago, a także w Bostonie, Minneapolis, Filadelfii, Detroit i Nowym Jorku. W kolejnym, wraz z zespołem Nelly Melby odbyła tournée po Australii odwiedzając m.in. Sydney i Melbourne.
Ze świata zawsze powracała do Lwowa. Tu też dokonała rzeczy niemożliwej. Na prośbę ówczesnego dyrektora lwowskiego teatru – Tadeusza Pawlikowskiego, zaledwie w tydzień opanowała partię Zyglindy w Walkirii Wagnera, którą wykonała u boku Aleksandra Bandrowskiego.
Podczas I wojny światowej nie ustawała w pozyskiwaniu środków finansowych dla rannych, inwalidów i sierot wojennych. Zorganizowała wielką akcję humanitarną, na którą składały się koncerty, przedstawienia teatralne, zbiórki uliczne, kwesty w kościołach oraz loterie fantowe. Swą działalność społeczną rozpoczętą we Lwowie, kontynuowała w Warszawie, do której przybyła w 1917 roku na szereg koncertów dobroczynnych. Wpływy z wydarzeń przeznaczane były nie tylko dla żołnierzy lecz także chorych dzieci i najuboższych studentów. Wydarzenia te zaowocowały wytworzeniem się bliskiego i serdecznego kontaktu artystki z warszawską publicznością.
W owym czasie po raz pierwszy Korolewicz-Waydowa zwróciła się do władz miasta z propozycją objęcia zadłużonej i źle zarządzanej Opery Warszawskiej. Objęcie tak ważnego stanowiska przez przedstawicielkę płci pięknej spotkało się z wielkim entuzjazmem środowisk kobiecych. Informacje o tym wydarzeniu pojawiły się w licznych artykułach prasy zachodniej, w tym pism londyńskich i paryskich.
Po objęciu dyrekcji Janina Korolewicz nie bez wysiłku utrzymała zastany poziom zatrudnienia. Zatrzymała obecne zespoły artystyczne oraz techniczne. Objęła opieką bardzo kosztowną szkołę baletową, zatrudniając na jej potrzeby pierwszorzędnych wykładowców. Stworzyła przygotowawcze kursy chóralne oraz chór rorantystów (chór chłopięcy) pod kierownictwem prof. Stanisława Kazury. Nowe role oddawała innym śpiewaczkom. Nawet pierwsza za jej kadencji premiera operowa odbyła się bez jej udziału. Było to wznowienie Parii S. Moniuszki z udziałem Marii Mokrzyckiej oraz Juliusza Hoffmana.
W ciągu swojego pierwszego sezonu na stanowisku dyrektora Korolewicz-Waydowa zrealizowała ponad 300 przedstawień, w tym Pajace, Halkę, Fausta, Madame Butterfly, Trubadura, Lohengrina, Cyganerię, Hugenotów, Bal maskowy, Oniegina i wiele innych tytułów, w tym 7 polskich. Po raz pierwszy również na scenie warszawskiej wystawiła Erosa i Psyche Ludomira Różyckiego. Sprowadziła na stołeczną scenę znakomitą Adę Sari, proponując artystce rolę w Uprowadzeniu z Seraju Mozarta z udziałem baletu.
Po ustąpieniu ze stanowiska ponownie wyjechała do Ameryki Północnej. Tam, po koncercie w Orchestra Hall w Chicago Związek Polek w Ameryce mianował ją Członkiem Honorowym organizacji, nadając odznaczenie, które wcześniej otrzymała jedynie Helena Paderewska, a dwa tygodnie po sopranistce – Maria Skłodowska-Curie. Po powrocie do kraju artystka zakończyła karierę śpiewaczą i na kilka lat osiadła w Zakopanem.
Po powrocie do Warszawy w 1934 roku, po raz drugi postanowiła wskrzesić stołeczną scenę operową, niemalże ratując ją od likwidacji. W zaledwie półtora miesiąca pod jej kierownictwem teatr wyremontowano, odnowiono sale prób i garderoby, a zaniedbana elektryka oraz maszyneria sceny zostały poddane konserwacji.
Janina Korolewicz-Waydowa stworzyła cały zespół artystyczny, wciąż poszukując nowych, świeżych talentów. Dzięki jej zaangażowaniu chóry sceny warszawskiej były doskonałe. W tym również znakomicie przygotowany chór chłopięcy. Zespół baletowy nieustannie brał udział we wszystkich przedstawieniach operowych.
Jeszcze niedawno chylący się ku upadkowi teatr znów rozbrzmiewał śpiewem. Ruszyła szwalnia, malarnia, dekoratornia, a na scenie odbywały się zespołowe i orkiestrowe próby. Opera wracała do życia.
Na otwarcie sezonu 29 września 1934 roku zaplanowała Erosa i Psyche. Wystawiła również Halkę, Madame Butterfly, Aidę, Żydówkę, Poławiaczy pereł, Fausta i Toskę. Do rewelacji należało wznowienie Carmen z Wandą Wermińską i Emmą Szabrańską w roli tytułowej. W tej całkowicie nowej inscenizacji z udziałem baletu zadebiutowała znakomita Loda Halama.
W kolejnych operach: Traviacie, Rigoletcie i Cyruliku sewilskim wystąpiła gościnnie Ada Sari. Bardzo poważnym osiągnięciem Korolewicz-Waydowej było wystawienie po raz pierwszy w Warszawie verdiowskiego Don Carlosa z udziałem Wermińskiej, Szabrańskiej, Wragi i Wyszatyckiego. Spektakl reżyserował Karol Benda, a kierownictwo muzyczne objął Adam Dołżycki.
6 kwietnia 1935 roku artystka obchodziła w warszawskim teatrze jubileusz 35-lecia pracy artystycznej i społecznej. Wystawiono wówczas Afrykankę Meyerbeera, ostatnią operę, którą zaśpiewała na tej scenie w czerwcu 1919 roku. Podczas uroczystości otrzymała od państwa Order Polonia Restituta.
W historii polskiej kultury muzycznej Janina Korolewicz zajmuje miejsce wybitne. Podczas swojej kariery wykonała 69 partii operowych w dziełach kompozytorów polskich, włoskich, francuskich, rosyjskich, czeskich, austriackich i niemieckich. Ponadto śpiewała cztery wielkie dzieła – oratoria i kantaty: Stabat Mater Rossiniego, Requiem Verdiego, Świteziankę Noskowskiego oraz IX Symfonię Beethovena. Tak olbrzymi repertuar spotyka się u śpiewaków niezwykle rzadko. Mówiono o niej, że ma najpiękniejszy głos świata. Była wielokrotnie odznaczana. Otrzymała Złoty Krzyż Zasługi, a po II wojnie światowej Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski i Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Zmarła w 1955 r. i spoczęła na Powązkach. Po śmierci ukazał się jej pamiętnik „Sztuka i życie”, wydany po raz pierwszy w 1958 roku.
fot. Krzysztof Bieliński