Za nami dwa spektakle Werthera Masseneta w słynnej inscenizacji Willy'ego Deckera, z Piotrem Beczałą w roli tytułowej. Przedstawienie spotkało się z bardzo dobrym odbiorem publiczności i krytyki.
Beczała jest wspaniały – to truizm, ale cóż zrobić, kiedy inaczej nie da się powiedzieć - tak o znakomitym polskim tenorze pisze Dorota Szwarcman na swoim blogu w serwisie internetowym "Polityki".
W podobnym tonie wypowiada się o nim Anna S. Dębowska na łamach „Gazety Wyborczej”:
Dość monumentalna mimo kameralnego charakteru opery Masseneta inscenizacja Deckera wymaga silnych osobowości na scenie, które mogą wypełnić swoją energią wykreowaną przez reżysera przestrzeń. Taką osobowością był Piotr Beczała, który stworzył postać bardzo ludzką na tle kukiełek mieszczańskiego świata, kogoś, kto budzi żywe uczucia w tych, którzy jeszcze jakieś uczucia zachowali. Beczała, tenor liryczny, nadal doskonale sprawdza się w rolach zakochanych amantów. Jego głos idealnie przekazuje żarliwość serca Werthera, rozjaśniał się w chwilach nadziei, ciemniał, gdy wszelka nadzieja umarła.
Werther był pierwszą premierą Patricka Fournillier jako dyrektora muzycznego Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Na jego rolę zwraca uwagę w „Rzeczpospolitej”, Jacek Marczyński:
O jakości „Werthera” w Operze Narodowej zadecydował wszakże nie tylko Willy Decker. Cóż byłaby warta ta miłosna opowieść bez muzyki Julesa Masseneta. Patrick Fournillier, nowy dyrektor muzyczny Opery Narodowej wie, jak wydobyć to, co istotne w tej partyturze, kompozytor zawarł w niej nie tylko dramat tytułowego bohatera, ale i tło zdarzeń. Bez bogactwa orkiestrowego brzmienia ta opera stałaby się zbyt konwencjonalna.
Na uznanie zasłużyli również odtwórcy pozostałych ról.
Bardzo dobrze zaśpiewała Sylwia Olszyńska (Sophie), wcielająca się w rolę naiwnej, zakochanej nastolatki. Wykonanie to wyróżniała elegancja frazowania, świeżość brzmienia i skuteczna gra aktorska. Bardzo odpowiedzialnie do realizacji powierzonych im partii podeszli Jacek Ornafa (Schmidt) i Jasin Rammal-Rykała (Johann). Ornafa to bardzo ciekawie zapowiadający się tenor charakterystyczny, jego śpiew cechuje nienatarczywa wyrazistość i pewna intonacja znamionująca dobry słuch; ponadto śpiewak ma dobrą dykcję i dużą swobodę w wykonywaniu zadań aktorskich - tak komplementują obsadę Gniewomir Zajączkowski i Szymon Żuchowski z Kultury liberalnej.
Jest w tej warszawskiej premierze świeżość i są niesamowite emocje. Wielkim plusem było to, że skoro cały świat zachwyca się Willym Deckerem – wizjonerem teatru, to na pewno warto pokazać jego kolejną artystyczną wizję w Warszawie (po “Elektrze” i “Don Carlo”). A Piotr Beczała całkowicie mnie zahipnotyzował. Straciłem poczucie czasu i przeżywając w teatrze prawdziwe katharsis mówiłem sobie w duchu za Faustem Goethego: „Chwilo, trwaj, jesteś piękna”. - Krzysztof Korwin-Piotrowski, Orfeo.
Zdjęcie: Piotr Beczała jako Werther, fot. Krzysztof Bieliński