Plakat: Izabela Chełkowska
MARIA FOŁTYN
Wielka artystka przez całe życie związana z Moniuszką
Wystawienie w 1949 roku Moniuszkowskiej Halki siłami rozpoczynającego swą działalność gdańskiego Studia Operowego stało się wydarzeniem ważkim i pamiętnym przede wszystkim dlatego, iż było to pierwsze na przywróconym Polsce Wybrzeżu wykonanie naszej narodowej opery. Był jednak i inny powód: oto w tym przedstawieniu zadebiutowała w tytułowej roli młoda, dwudziestopięcioletnia śpiewaczka, w której już wtedy znawcy dostrzegali jedną z najwybitniejszych indywidualności naszej operowej sceny. Śpiewaczką tą była Maria Fołtyn.
Urodziła się w Radomiu 28 stycznia 1924 roku. Pierwszymi nauczycielami muzyki byli dla niej organiści w miejscowym kościele i w kościele tym, jako piętnastolatka, zaczęła śpiewać, między innymi utwory Bacha. Pod koniec wojny, dzięki społecznej składce szeregu życzliwych ludzi, zaczęła dojeżdżać do Warszawy na lekcje u wielkiego Adama Didura. Wkrótce po zakończeniu wojny podjęła u tegoż artysty regularne już studia śpiewacze w Katowicach, a po jego śmierci kontynuowała naukę w Sopocie pod kierunkiem wybitnych pedagogów: Wandy Hendrich i Adama Ludwiga, w późniejszym zaś okresie korzystała jeszcze z wokalnej opieki Ady Sari.
Sceniczny swój debiut święciła we wspomnianym już przedstawieniu Halki, a jeszcze w tym samym roku została zaangażowana do Opery Warszawskiej, debiutując rolą Balladyny w Goplanie Władysława Żeleńskiego. Walory młodej artystki – jej wyjątkowo piękny i znakomicie prowadzony dramatyczny sopran o soczystej, ciemnej barwie, żywiołowy temperament sceniczny i siła wyrazu, uroda oraz sceniczna aktorska intuicja – szybko wysunęły ją na czoło zespołu solistów Opery. Kreowała tytułową rolę w pamiętnej premierze Halki w inscenizacji Leona Schillera w 1953 roku; odtwarzała ją także 9 lutego 1955 roku, podczas wzruszającego jubileuszu Janiny Korolewicz-Waydowej i podczas gościnnych występów Opery Warszawskiej w Moskwie. Kreowała też pięknie partie Toski i Aidy, była znakomitą Lizą w Damie pikowej, Tatianą w Eugeniuszu Onieginie i Elzą w Lohengrinie (pierwszym po II wojnie światowej wagnerowskim spektaklu w polskim teatrze). W 1965 roku zdobyła złoty medal na renomowanym konkursie wokalnym w Vercelli.
Mimo tych i innych jeszcze wybitnych osiągnięć, w przykry sposób zmuszona została (nie ona jedna zresztą…) do odejścia z reorganizowanego właśnie przez Bohdana Wodiczkę zespołu Opery Warszawskiej. Nie poddała się jednak; wyjechała do ówczesnego NRD i niebawem została zaangażowana do teatru operowego w Lipsku, gdzie powierzano jej odpowiedzialne partie wagnerowskie (Elza, Elżbieta, Senta) i straussowskie. Po trzech sezonach ruszyła dalej na Zachód: śpiewała w operowych teatrach Lubeki i Hamburga. W 1967 roku wróciła do kraju, angażując się do nowo otwartego Teatru Wielkiego w Łodzi.
W 1969 roku dojrzała już w pełni i doświadczona artystka, po dwudziestu latach wieńczonej licznymi sukcesami scenicznej działalności (między innymi udział w piętnastu różnych inscenizacjach Halki), postanowiła rozpocząć nową wielką przygodę swojego życia. Podjęła mianowicie, ku podziwowi wielu osób, regularne studia reżyserskie w warszawskiej Wyższej Szkole Teatralnej, a w 2 lata później zadebiutowała w tej nowej dla siebie dziedzinie wystawiając Halkę w dalekiej Hawanie z udziałem młodych kubańskich śpiewaków, którzy nigdy przedtem z żadną słowiańską operą nie mieli do czynienia. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w wielu krajach. Niedługo potem dziełem Moniuszki zainteresował się Meksyk, gdzie artystka przygotowała następną inscenizację Halki, we współpracy z Kazimierzem Kordem i wybitnym scenografem Andrzejem Majewskim. A potem już popłynęło jak rzeka: nazwisko Marii Fołtyn zrosło się, rzec można, nierozerwalnie z twórczością naszego wielkiego kompozytora, a twórczość ta, w niemałej mierze za sprawą jej właśnie zapału, energii i przedsiębiorczości, poczęła docierać tam, gdzie przedtem o Moniuszce nie słyszano - wszędzie zyskując licznych sympatyków. Ankara i Stambuł, Bukareszt, Tokio, Nowosybirsk, Kurytyba czy Samara – tak mnożyły się dalsze jej inscenizacje dzieł Moniuszki na zagranicznych scenach. O licznych, kontrowersyjnych czasami, ale zawsze frapujących i pełnych fantazji inscenizacjach w polskich teatrach nie będziemy już szczegółowo opowiadać. Zwłaszcza, iż artystka nasza nie ograniczała się bynajmniej do dzieł jednego tylko kompozytora, aby wspomnieć choćby znakomitą Żydówkę Halevy’ego w łódzkim Teatrze Wielkim, Pajace, Damę pikową, Lunatyczkę, Carmen, Fausta, Łucję z Lammermoor oraz opery rodzimych kompozytorów: Karola Kurpińskiego, Ludomira Różyckiego, Feliksa Nowowiejskiego, Ignacego Paderewskiego, Romualda Twardowskiego. Wracając do Moniuszki - zrealizowała nie tylko wszystkie jego dzieła sceniczne, ale też dokonała adaptacji scenicznej jego Śpiewnika domowego na scenie kameralnej warszawskiego Teatru Wielkiego.
Jakby tego jeszcze było mało, w 1977 roku objęła artystyczne kierownictwo podupadających Festiwali Moniuszkowskich w Kudowie Zdroju, nadając tej imprezie nowy blask, organizacyjny rozmach i międzynarodowy rozgłos. Zainicjowała też w 1992 roku w Warszawie Międzynarodowe Konkursy Wokalne im. Stanisława Moniuszki. Pierwszy z nich odbył się w Filharmonii Narodowej (triumfatorką została wtedy Urszula Kryger); następne – już w salach Teatru Wielkiego. 9 grudnia 1983 roku obchodziła jubileusz trzydziestopięciolecia pracy artystycznej, kreując na warszawskiej scenie tytułową rolę w III akcie reżyserowanej przez siebie Hrabiny. Ciągle pełna niespożytej energii, zapału i życiowego optymizmu, swoją artystyczną działalność oraz życie prywatne z zadziwiającą szczerością opisała w książce pod tytułem cytującym pierwsze słowa słynnej arii Toski: Żyłam sztuką, żyłam miłością.
Pierwsza płyta z nagraniem głosu Marii Fołtyn to utrwalona z początkiem lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku aria z Mocy przeznaczenia Verdiego. Wśród następnych znalazły się między innymi fragmenty z Lohengrina. Znacznie później zaś, w zainicjowanej przez Bogusława Kaczyńskiego serii płyt pod nazwą „Sławni polscy śpiewacy”, znalazły się zrekonstruowane radiowe nagrania arii z Halki, Aidy, Toski i Lohengrina.
Nie ustawała w pracy niemal do końca. Dopóki jeszcze zdrowie jej pozwalało, działała w powołanym przez siebie do życia w 1988 roku Towarzystwie Miłośników Muzyki Moniuszki, urzędując w małym pokoiku na zapleczu Teatru Wielkiego. Odeszła 2 grudnia 2012 roku. Spoczęła na Starych Powązkach w Warszawie, nieopodal grobu swej ukochanej matki Pauliny.
„Bez przesady stwierdzić można, że nie tylko żaden z najwybitniejszych artystów polskich, ale i wszyscy oni razem nie zdołali uczynić tyle dla ugruntowania sławy twórcy polskiej opery narodowej poza granicami jego ojczyzny co Maria Fołtyn” – powiedział przy okazji jubileuszu artystki prof. Kazimierz Wiłkomirski.
„Maria Fołtyn! Czyż można wyobrazić sobie dzieje polskiej powojennej opery bez tej niezwykłej artystki, obdarzonej jednym z najpiękniejszych w barwie i ekspresji sopranów?” – pytał świetny popularyzator operowych spraw Bogusław Kaczyński.
I w tych dwóch wypowiedziach zawiera się właściwie wszystko co można wyrazić, myśląc o znaczeniu i wielkości tej niezwykłej artystki.
Józef Kański