Nie byli pierwszymi wychowankami warszawskiej szkoły baletowej, którzy wzmocnili w tamtym okresie skład baletu Opery Warszawskiej. Pracowali tam już od niedawna ich nieco starsi koledzy szkolni: Barbara Gierałtowska, Barbara Włodarczyk, Wojciech Wiesiołłowski, Wacław Gaworczyk i inni, a wkrótce dołączyli także: Barbara Olkusznik, Janina Galikowska, Andrzej Glegolski i Gerard Wilk. Wszyscy współtworzyli potem elitę artystyczną naszego baletu.
Tych zdolnych absolwentów szkoły z 1960 roku było zresztą więcej. A wśród nich: Lubomira Wojtkowiak – wkrótce jedna z czołowych solistek baletu Opery Poznańskiej i Polskiego Teatru Tańca Conrada Drzewieckiego, Hanna Miller – baletmistrzyni Opery w Bydgoszczy, a potem pedagog monachijskiej szkoły baletowej i Janusz Sijka – początkowo koryfej baletu naszego teatru, a z czasem operator i reżyser filmowy. To był dobry rocznik, owocny w cenione później talenty.
Wróćmy jednak do wspomnianych wyżej pierwszych solistów naszej sceny i przypomnijmy w kliku słowach dorobek tej trójki zasłużonych tancerzy, świętujących w tym sezonie sześćdziesięciolecie pracy artystycznej:
ELŻBIETA JAROŃ już w 1961 roku zdobyła I nagrodę Ogólnopolskiego Konkursu Tańca Scenicznego. Jej pierwszym wielkim sukcesem na naszej scenie okazała się kreacja roli Dziewczyny Ofiarnej w Święcie wiosny Strawińskiego w choreografii Alfreda Rodriguesa, sfilmowanym potem nawet w Niemczech Zachodnich w wykonaniu naszego zespołu. Z czasem przybywało tych osiągnięć, z najważniejszymi partiami dla każdej baleriny klasycznej: Odettą-Odylią w Jeziorze łabędzim, rolą tytułową w Giselle, Kitri w Don Kichocie i Swanildą w Coppelii. Ale były także: Chloe w Dafnisie i Chloe, Aegina w Spartakusie, Balerina w Pietruszce, Królowa Podziemi i Krasawica w Panu Twardowskim, czy tytułowa Panna Julia w słynnym balecie Birgit Cullberg. Kilka z tych jej kreacji zostało udokumentowanych w filmie telewizyjnym Jadwigi Żukowskiej pt. Tańczy Elżbieta Jaroń, nagrodzonym na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Muzycznych w Besançon. Artystka była pierwszą solistką baletu Teatru Wielkiego do końca 1985 roku, a w sezonie 1981/82 pełniła dodatkowo funkcję kierownika baletu. Wcześniej ukończyła też baletowe studia pedagogiczne w warszawskiej Akademii Muzycznej, co pozwoliło jej później podjąć pracę nauczycielki tańca klasycznego, choć nie praktykowała w tym zawodzie zbyt długo.
BOŻENA KOCIOŁKOWSKA szczyci się tym, że już w styczniu 1961 roku, a więc po kilku miesiącach pracy zawodowej, zatańczyła w Operze Warszawskiej partię Odetty-Odylii w Jeziorze łabędzim. Bo rzeczywiście było to wyróżnienie bez precedensu. Sześćdziesięciolecie tego debiutu kilka dni temu uhonorował swoim listem gratulacyjnym do artystki dyrektor Waldemar Dąbrowski. Ta rola towarzyszyła zresztą artystce przez całą bez mała karierę na naszej scenie, w trzech kolejnych inscenizacjach. Innym wielkim osiągnięciem okazała się jej niezrównana kreacja Mirty w Giselle. Było ich zresztą znacznie więcej, by przypomnieć jeszcze jej Kitri w Don Kichocie, Aeginę w Spartakusie, tytułową Franceskę da Rimini w poetyckim balecie Aleksieja Cziczinadzego, Pannę Julię w balecie Birgit Cullberg, a wreszcie Fedrę w balecie Serge’a Lifara. Swoją karierę pierwszej solistki baletu Teatru Wielkiego zakończyła z końcem 1986 roku. Później zajęła się pracą pedagogiczną, choreograficzną i działalnością społeczną. Kierowała zespołami baletowymi teatrów operowych Gdańska i Łodzi oraz szkołami baletowymi w Warszawie i Bytomiu, współpracowała z festiwalami i warsztatami tanecznymi, uczestniczyła w jury konkursów tańca itd. Jest prezesem Fundacji na Rzecz Sztuki Tańca. Jej także zawdzięczamy ideę i finalizację powstania rzeźby W hołdzie polskim artystom baletu obok gmachu Teatru Wielkiego.
JANUSZ SMOLIŃSKI niedługo po ukończeniu szkoły, w 1961 roku odbył staż mistrzowski w moskiewskim Teatrze Bolszoj. Po wielu swoich kreacjach w Operze Warszawskiej, w 1966 roku zadebiutował na scenie Teatru Wielkiego w prestiżowej roli Księcia Zygfryda w Jeziorze łabędzim. Krótko potem otrzymał zaproszenie z Amsterdamu, gdzie jako pierwszy Polak został solistą słynnego Het Nationale Ballet. Wystąpił tam jako Książę Albrecht w Giselle i tańczył wiele innych partii w baletach George’a Balanchine’a, Hansa van Manena i innych współczesnych choreografów. Powrócił do Warszawy w 1968 roku i został podniesiony do rangi pierwszego solisty baletu Teatru Wielkiego. Objął m.in. główne role książęce w Giselle i Kopciuszku, Benvolia i Merkutia w Romeo i Julii oraz główną partię Muzyka w Symfonii fantastycznej w choreografii Witolda Borkowskiego. Kontuzja w 1971 roku przerwała na rok jego karierę, którą kontynuował później jeszcze do 1974 roku. Wtedy wyjechał do Barcelony, gdzie został jako wykładowcą tańca klasycznego w tamtejszym Institut del Teatre, a w sezonie 1975/76 był tam gwiazdą i pedagogiem baletu Gran Teatro del Liceo. Po powrocie występował u nas jeszcze przez trzy sezony, ale w 1979 roku ponownie wyjechał do Barcelony i osiadł na stałe w Hiszpanii, poświęcając się tam pracy pedagogicznej.
Wszystkim pierwszym solistom baletu naszej sceny, którzy debiutowali w sezonie 1960/61, gratulujemy ich dorobku minionego sześćdziesięciolecia, życząc wielu lat w zdrowiu i szczęściu osobistym. (pch)
Na zdjęciach (od góry):
Elżbieta Jaroń jako Wróżka w Kopciuszku Aleksieja Cziczinadzego, 1969, fot. E. Hartwig (Arch. TW-ON)
Bożena Kociołkowska jako Aegina w Spartakusie Jewgienija Czangi, 1968, fot. E. Hartwig (Arch. TW-ON)
Janusz Smoliński jako Muzyk w Symfonii fantastycznej Witolda Borkowskiego, 1971, fot. E. Hartwig (Arch. TW-ON)